chwilą, Camryn uśmiechnęła się do Willow, która wciąż próbowała Gdy panna Tyler zeszła na dół, śniadanie było gotowe. - Jake Thorne jest na linii, sir. R S - Co to za goryl? - Kiwnął głową w stronę Jacksona. - Na Boga, młodzieńcze! - wtrąciła lady Helena. - Prze¬cież tu nie chodzi o te kilka grzybów! Denerwujesz tylko biedną Millie. Słucham, panno Stoneham, co się zdarzyło potem? Kolejny problem to markiz. Tu sprawa wydawała się bardziej skomplikowana. Clemency wiedziała już, że to niebezpieczny człowiek, który, gdy zechce, potrafi być piekielnie pociągający. I choć teraz nie ukrywa wobec niej niechęci, kiedy znajdą się pod jednym dachem, wszystko się może zdarzyć. Bała się sytuacji, której nie zniosłoby jej serce i rozum. Pannę Hastings z Russell Square, dziedziczkę wielkiej fortuny, chroniłaby jej pozycja, ale panna Stoneham, pochodząca nie wiadomo skąd, będzie pozbawiona takiej ochrony. jest ze wspomnieniami. Potrafią wytrącić człowieka z równowagi, - Proszę się nie krępować, panno Stoneham, może i ja przydam się przy jakichś pracach - rzucił z sarkazmem. Wpatrywał się ze zdumieniem w adwokata, choć wiedział, że dobrze usłyszał. Mimo to nie wierzył własnym uszom. - Panno Tyler, zechce pani wstąpić do mojego gabinetu? tej pory zmienił całkowicie tryb życia. Wstawał wcześnie, bo - Przepraszam cię za to, że wtedy nie wróciłem! Pozwól pomóc sobie teraz... - Czuję się w nich jak lalka - odparła Clemency. Częściowo odzyskała już dawny humor. Może jest jeszcze trochę za szczupła, musi też pozbyć się cieni pod oczami, lecz przyjaciółki nie widziały w niej żadnej skazy. Miała na sobie suknię z cienkiego perkalu w biało-niebieskie paski, wyszywaną w maleńkie niebieskie bławatki, doskonale pasujące do koloru jej oczu. Sally na cześć powrotu swojej pani umyła jej włosy w naparze z rozmarynu, po czym upięła je misternie w stylu romańskim - w klasyczny węzeł z opadającymi po bokach lokami.
- W takim razie Lysandrze - odparła z wdzięcznym grymasem. - Wiem, że mówić tak jest rzeczą wielce niestosowną, ale musisz mi wybaczyć, bo zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia. Wyobraź sobie moje przerażenie, gdy odkryłam, kim jesteś! Clemency zawahała się. jednego, do połączenia się z tobą - szepnął, po czym pochylił się i pocałował ją z taką
- Nie. Wiem tylko, że powinna pani zrezygnować z tych poszukiwań. Jeśli miała pani dziecko, to jest ono teraz zasad w imie prawa, spojrzała na niego podejrzliwie. - To chyba dobre podejście. - Starała się nie mówić sarkastycznym tonem. Wcisnęła kopertę do szafki, w której
przypominam sobie, ¿eby czesto u¿ywała pani komputera. przez me¿a Cherise. Pracował kiedys w Cahill House. Wspierał pobladła. - Moje klucze gdzies zgineły. Myslicie, ¿e mógł je
jest absolutnie jednostronna. Do tej pory Mark zachowywał się tak, jakby w ogóle jej - Wolałbym, Ŝebyśmy mieszkali razem. Mam sporo spraw, które - Jednak... dlaczego ja? Nawet go nie widziałam - wyją¬kała. - Czemu nie wybrał którejś z was? - Co pani ma na myśli? R S - A może chciałeś sypiać z nami dwiema?